FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie www.serialeimy.fora.pl 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Role Playing Love - Odcinki&Komentarze
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.serialeimy.fora.pl Strona Główna -> RPL

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:02, 21 Maj 2008    Temat postu:
 
Lizzy napisał:
Też od razu pomyślałam, że chyba fotek agentów nie było... Rolling Eyes a będą?


Nie podejrzewam. Nie widzę potrzeby, dla której agenci jako postaci stricte wspomagające jedynie musieliby mieć wizerunki. Aczkolwiek jeśli uznam, że są potrzebne i jeśli wyrazicie taką potrzebę to wstawię.

Cytat:
Ale Adam stwierdził, że ma skarb w posiadaniu xD ten tekst o Clarise to taki przejawi jego love xD xD
Agenci i tak rlz xD ich pomysły są boskie, teksty niezłe (aczkolwiek Norma ma lepsze Very Happy Very Happy).
Waiting 4 next episode, I hope there'll be Norma somewhere Very Happy


Ta, no cóż. Chciałem, żeby to z Adamem takie romantyczne było, w końcu w RPL mało jest wyznań miłości i tego rodzaju akcji typowych w soap operach.
Norma won't be in next episode, 'cause she was in episode 4. Now it's time for Keiko, Gai and Viv. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 16:16, 24 Maj 2008    Temat postu:
 
RPL Episode 6 (62): Man In Black and Hot Ghosts.
This Episode is brought to you by American Broadcasting Company, Apple Inc. - official developer of Safari web browser and Mazda, Japanese automaker.


ABC Starts here.
Mazda – Zoom Zoom


Jack Simons był gorącym chłopakiem.
Co do tego nikt nigdy nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, a kobiety z którymi się spotykał poddawały się jego urokowi niemal momentalnie i dość powiedzieć, iż uwielbiały być wykorzystywane jako ładowarki mocy Novembera. Jako, że ładować w niektórych okresach trzeba się było często i gęsto, to i doświadczenie łóżkowe Jacka Simonsa wzrastało. Niestety, tym razem pan Simons był gorący ze zgoła innego powodu.
Oto dość duże pomieszczenie gospodarcze, w którym się znalazł paliło się i chociaż tenże pożar był wywołany przez całkiem atrakcyjną i określaną pewnie w kręgach twórców żenującej jakości fanficów jako „płomiennowłosa” dziewczynę to jednak mężczyzna nie mógł w sobie znaleźć ani kszty zrozumienia dla postępowania Shatyi. Wiele osób chciało się go pozbyć, wiele melonów zostało otrutych, ale nigdy nikt nie zbliżył się tak do totalnej eksterminacji wybitnego agenta MI6. Nie mogąc użyć swoich mocy, był skazany na samego siebie. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, dzięki czemu mógłby się uwolnić z tej jakże niefortunnej sytuacji.
- Szukaj Jack, szukaj. Mówisz już do siebie, co nie jest nigdy dobrym znakiem, ale szukaj. Najwyżej wyjdziesz z tego z rozdwojeniem jaźni i kiedy zabijesz swojego szefa będziesz mógł powiedzieć, że to ten drugi. – uśmiechnął się, ciesząc się ze swojego planu, który jednak absolutnie nie dotyczył ucieczki.
Pomieszczenie gospodarcze zostało wykończone bardzo schludnie. Lampy jarzeniówki zapewniały najpewniej równomierne rozłożenie światła, a na regałach ustawione zostały przeróżne przedmioty służące do odpowiedniego utrzymania ogrodu. Nożyce, konewki, ziemia do kwiatów w której Jack upatrywałby swojego zbawienia gdyby nie położenie w jakim się znajdował oraz odżywki. Nic jednak, nawet rosiczki, nie mogło powstrzymać zbliżających się powoli i korzystających z siana na podłodze płomieni.
Wtem, coś spowodowało głośny huk i bardzo widoczne wgięcie w stalowych drzwiach wejściowych. November spojrzał w tamtą stronę, ale na razie nie spodziewał się więcej niż dostania się w kolejną niewolę. Otrzymanie wsparcia byłoby dość niezwykłym przejawem działania tak zwanej Opatrzności i przy okazji Elżbiety II – idolki Jacka Simonsa. Mężczyzna, modląc się do Eli o pomyślne losy obserwował – jak później się okazało – strumień wody pod wysokim ciśnieniem wypychający drzwi z zawiasów i gaszący w przeciągu dosłownie chwili płomienie. Ratownikiem, aczkolwiek jak się potem okazało nie zawodowym strażakiem okazał się starym znajomym Gai’a i Keiko znad oczka wodnego z dogorywającymi już teraz karpikami koi. Mężczyzna ściągnął czarny kombinezon ochronny, uwolnił Jacka i spojrzał na niego uważnie swoimi ciemnymi oczami. Jego ciemna karnacja i czarne włosy wskazywały na pochodzenie pakistańskie tudzież indyjskie, acz kiedy się odezwał jego angielski nie nosił żadnych ‘znamion’ drugiego języka.
- Witaj, Jack. – nieznajomy uśmiechnął się. – Tą dziewczynę zabrali ci nieudacznicy, chyba do szpitala. Ale mnie oni nie interesują, jedynie to, gdzie jest ta, która cie podpaliła.
- Wyszła, nawet na kolację nie wróciła. – November uśmiechnął się wrednie, po czym prychnął. – Przecież nie wiem człowieku. Przykuła mnie tutaj i wyszła, a że ściany mają zwykle uszy a nigdy oczy i ja duchem nie jestem to raczej nie mogłem stwierdzić gdzie twoja laska wyszła. Trzeba było jej zainstalować nadajnik, jak jej upilnować nie możesz.
- Pilnuj swojego języka, bo może ci dość przypadkowo odpaść jak zaczniesz nim zbyt intensywnie mielić. – mruknął niezadowolony z wyniku śledztwa. – Jestem Shyamal i poszukuję tej kobiety. Mieliśmy współpracować, ale na razie zawrę umowę z tobą.
- Nie ukłuję jej w tyłek strzykawką z chipem, nie ta liga mój drogi. – Jack uśmiechnął się ponownie, również wrednie. – Więc jeśli nie masz dla mnie zupełnie innej propozycji, to nie rozumiem po co mnie w ogóle ratowałeś.
- Wiem, kogo szukasz. Te ktoś jest już niedaleko, bardzo niedaleko ciebie. Szukasz też syna tej kobiety, która była z tobą. Pomogę ci dojechać do siedziby Bractwa, gdzie znajduje się więzienie dziecka i tego niebezpiecznego faceta, na którego polujesz chyba z nudów. – Shyamal westchnął i otworzył drzwi, nie czekając na swojego tymczasowego partnera wyszedł na zewnątrz i skierował się w strone zaparkowanej przed spalonym obecnie dworkiem Mazdy RX – 8 polakierowanej na ciemny niebieski kolor i wyglądającej na całkiem nową.
- Ktoś tu zarabia całkiem spore pieniądze... – mruknął Jack patrząc na auto, którego można zazdrościć w każdym przypadku. – I wątpię, czy dostajesz tyle kasy tylko za całkowicie przypadkowe zawieranie umów z dopiero co poznanymi ludźmi. – uśmiechnął się jak to on, aczkolwiek uśmiech ten zniknął jak na zawołanie, gdy tylko Shyam zgromił mężczyznę wzrokiem i bez słowa, ale gestem skłonił go do zajęcia miejsca w kubełkowych i wykończonych skórą fotelach przednich Mazdy.
- Ja się ciebie nie pytam skąd masz na garnitury Dolce&Gabbana i fikcyjne autografy Angeliny Jolie.
- One nie są fałszywe, wszystkie pozyskane łatwo i przyjemnie z jej domu. – warknął Simons, pogrążając się jeszcze bardziej w niefortunnej sytuacji. – Nie mądrz mi się tutaj, tylko po prostu ruszaj z miejsca, bo twoja znajoma wykończy mi współpracownicę, a wtedy metodą fajnej gry zwanej domino ja utnę ci jaja. – November uśmiechnął się szeroko i zapiął pas, podczas gdy nieco wyprowadzony z równowagi Shyamal ruszył z piskiem opon w kierunku siedziby Bractwa.
Według termometru w komputerze pokładowym Mazdy na zewnątrz nie było zimno. Piętnaście stopni Celsjusza to dużo jak na wiosenną noc, która biorąc pod uwagę wschodzące nad jeziorem słońce powoli zamieniała się w poranek dnia następnego. Swieżo wypolerowany lakier lśnił w słońcu, a atmosfera w środku samochodu znacznie poprawiła się przy dźwiękach muzyki płynącej z głośników i głosu prezenterki rozprawiającej o najnowszym wynalazku Towarzystwa Skrajnie Odchudzonego – dietetycznej wodzie mineralnej.
Po dwudziestu minutach, kiedy dotarli już do osławionego Czerwonego Klasztoru Bóstwa Wielkiego, wysiedli z samochodu i rozglądnęli się uważnie. Klasztor zbudowany był w podobnym stylu jak dworek, jak zostało zawarte w nazwie był czerwony, a dziedziniec przed nim był wyłożony cementowymi płytami z nielicznymi dziurami i odsłoniętą ziemią, dzięki czemu wiśnie japońskie mogły zostać zasadzone i nie cierpiały zbytnio podczas wzrostu jak to się ma do wielu japońskich dzieci pracujących z detektywami podejrzewanymi o późne dziewictwo.
- Ale ten posąg to jest naprawdę totalne bezguście. – zaśmiał się Jack, patrząc na wspomniany posag Wielkiego Bóstwa, które wyglądało zupełnie jak polakierowany na czerwono budda z naciągniętymi niebieskimi gatkami i rdzawymi plamami na czole. Jednak mimo żartów, atmosfera wyciszenia i kompletnej pustki nieco go przygnębiała, jako ze na dziedzińcu oraz w budynku nie widać było żadnego znaku życia, co wskazywało albo na rozwiązanie kultu Wielkiego Bóstwa dojącego pieniądze od nieświadomych wyznawców albo na tymczasowe przeniesienie się gdzie indziej.
Tymczasem, w momencie wypowiedzenia tego wielkopomnego dla późniejszych losów Bractwa zdania Shyam usłyszał COŚ. Coś było wyraźnie słyszalne, a przypominało śmiech dziecka i tupot jego nóżek. Dwóch mężczyzn natychmiast skierowało się w stronę wielkich, drewnianych i dwuskrzydłowych drzwi, które ku zaskoczeniu obojga otworzyły się z łatwością. Hall był z pewnością długi, gdyż o tej porze dnia nie widać było nawet jego końca. Co jednak widziały oczy obojga to wyłaniające się z ciemności kontury bawiącego się dziecka, które uciekało przed nimi ponownie w ciemność. Dodatkowo dziwne wrażenie potęgował śmiech tegoż dzieciaka oraz powtarzające się trzaskanie drzwiami, których niemało było w hallu.
November, nie znający się na podobnych sprawach, a przynajmniej nie obcujący z duchami więcej niż wymagało tego doświadczenie osobiste przeżegnał się dając tym samym wyraz przywiązania do wiary mimo wielu lat pracy w MI6 i uświadomieniu sobie, ze nigdy nie spotka Glowy anglikanizmu i swojej idolki. – David? David czy to ty? Nie bój się, przysyła mnie twoja mama Vivienne. I nie, nie jestem akwizytorem ani nie chce od was suchego chleba dla konia, po prostu chce cie uratować z rak tych co to cie porwali. Nie mam pojęcia kto to, ale na pewno im cos utnę w każdym razie. Jak ich tylko znajdę rzecz jasna. – Jack uśmiechnął się najbardziej przymilnie jak tylko pozwoliła mu na to specyficzna budowa szczęki i czekał na rezultaty swojej mowy.
Niestety, żadnego takowego nie można było wyłapać. Mimo stopniowego wznoszenia się słońca ponad horyzont w świątyni dalej było ciemno, a ktoś nie dawał spokoju biednym drzwiom. W końcu Shyam skinął głową do Novembera.
- Ty idź wzdłuż prawej strony korytarza, a ja lewej. Jak tylko zobaczysz to dziecko to gwiżdż, przybiegnę natychmiast. Teraz musimy tylko zsynchronizować nasze ruchy. Zaczynamy iść na trzy, cztery... – kiedy tylko ostatnie słowo padło, oboje zaczęli iść wzdłuż drzwi. Jednak gdy tylko do jakichś dochodzili, trzaskanie dobiegało albo z tylu, albo z przodu, a dziecko nie było widoczne w żadnym wypadku. Po chwili zwątpienia jednak, Jack Simons słynący z orlego wzroku odwróciwszy się na moment zauważył zarys stroju dziecka wbiegającego do pokoju za nim i jak zwykle trzaskające drzwi.
- Shyam, tutaj! Cofnij się o jedne drzwi do tylu i przejdź na moja stronę! – krzyknął Simons, podbiegając do drzwi i otwierając je.
- Twoja stronę mocy? – uśmiechnął się chcąc nie chcąc Azjata i wkroczył razem z Jackiem do pomieszczenia, którego drzwi po chwili zamknęły się...
Na zawsze.


Mazda RX-8 MY 2009


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 20:45, 24 Maj 2008    Temat postu:
 
Wow. Nie było Viv, nie było Normy i nie było nawet Nadii, był za to November którego nie cierpię i Hindus o którym niewiele można powiedzieć, a mimo to odcinek był świetny!!!
Nareszcie dostałam jakieś odpowiedzi. Hindus-niehindus, stary przyjaciel z poprzedniego sezonu jest raczej tym dobrym. Pomaga Novemberowi, wie gdzie jest David. Super Smile ( jest jego fota czy jeszcze nie ma? )
Jak sobie wyobraziłam Novembera przymilającego się do Davida to turlałam się ze smiechu, bo mi jak byłam mała rodzice na takie słowa kazali uciekać "Pamiętaj, nie idz z żadnym panem ani panią co mówią że to twój wujek , twoja ciocia albo koleżanka czy kolega mamy i taty!"

Podsumowując odcinek mi się podobał i czekam na następny Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agata dnia Sob 20:45, 24 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:32, 24 Maj 2008    Temat postu:
 
Agata napisał:

Nareszcie dostałam jakieś odpowiedzi. Hindus-niehindus, stary przyjaciel z poprzedniego sezonu jest raczej tym dobrym. Pomaga Novemberowi, wie gdzie jest David. Super Smile ( jest jego fota czy jeszcze nie ma? )


Wstrzymałbym się na razie z oceną Shyamala. Pamiętajmy, że na razie współpracuje z Novemberem dla swojej korzyści. Fota i metryczka Shyamala już jest, razem z nowym zdjęciem Nadii (bo tamto było nieładne XD). Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:39, 24 Maj 2008    Temat postu:
 
Rany, ta świątynia i tajemnicze "Bractwo" zachaczają już o "Zew Cthulhu". xD Ale to by było ciekawe. W końcu to pasuje do Łowców. ^^ No i jeszcze jakieś duchy o,O Może ta świątynia jest nawiedzona ! xD

Co do bohaterów odcinka. November dobry, jak zwykle. Mr. Green No i ten Shyamal. Myślałem, że jest z niego, taki, jakby określić... twardy sukinsyn, a tak naprawdę ma zachowanie podobne do Novembera. o,O Skąd oni się znają ? Czego Shyamal chce od Shatyi ? Tak w ogóle imiona są podobne. Może to coś oznacza ? Mr. Green Ale tego wszystkie dowiemy się zapewne w następnym odicnku o wątku w Tokio. xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez !Raziel dnia Sob 21:41, 24 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 22:19, 31 Maj 2008    Temat postu:
 
RPL Episode 7 (63): Atomic Camels.
This Episode is brought to you by American Broadcasting Company, Apple Inc. - official developer of Safari web browser and Mazda, Japanese automaker.


ABC Starts here.
Mazda – Zoom Zoom


Ciemność jest zwykle wszechogarniająca.
Tak też było i tym razem, kiedy niepomny zamiarów Normy Will po prostu wyłączył światło powodując straszliwe zamieszanie w pokoju i na zewnątrz, gdzie kultury bakterii szukały wyjścia z zaistniałej sytuacji.
Wspomniane już zamieszanie spowodowało potem najprawdopodobniej parę pozwów do sądu z racji nadepnięcia na wrażliwe części ciała u mężczyzn oraz zapewne parę innych dotyczących przypadkowego tudzież całkowicie zamierzonego spełniania przez Czarnych Strażników swoich obowiązków w ciemności. Bałagan był straszny, każdy wpadał na każdego, a kilka strzałów i jęków pozwoliło stwierdzić, iż nie dla wszystkich żywych organizmów w tymże pomieszczeniu czasowy brak światła skończy się tylko na pogłębieniu lęków klaustrofobicznych.
- Halo, dzieci kukurydzy! Ej, niech mnie ktoś rozwiąże i wyprowadzi, bo jak nie, to wyrwę wam wiadome części ciała i zrobię jajecznicę. Ale na alkoholu, bo słońca nie widzę raczej. – mruknęła Norma, próbując się wydostać z ‘zakucia’.
- Idę ci na ratunek, moja ty Marysiu Zuzanno. Miej jednak na względzie, że ja jaj nie mam, więc będzie ci relatywnie trudno. – Nadia, próbując nie następować na padłych od strzałów Strażników oraz nie nadziać się na zupełnie niespodziewaną część wyposażenia pomieszczenia dopadła Normy i jej Stołu Cierpień Psychicznych.
- Nic to, najwyżej będzie jajecznica dla anorektyczki z dwóch jajek przepiórczych. – Norma uśmiechnęła się wrednie, kiedy już odzyskała wolność i postanowiła opanować sytuację w pokoju. Postawiła jedną nogę na czymś, co wydało jej się ciałem Strażnika i z miną – dość niewidoczną dla wszystkich innych – zdobywcy cennego trofeum rozpoczęła swoje pasjonujące wywody. – Ludzie i nieludzie. Jak już koleżanka tutaj wspomniała, kiedy tylko ktoś z IQ powyżej depresji zapali światło ukażemy was w imię miłości, sprawiedliwości i jajka na twardo!
Ktoś pod Normą rozpoczął jęki, które przypomniały całemu światu, a przynajmniej Normie, że chyba stoi na czymś lub kimś całkiem żywym.
- Czego? – jęknęła, spoglądając na dół. Dla efektu, naprawdę nie spodziewała się niczego zobaczyć.
- Gdybyś tylko przestała wbijać szpilkę w mój biedny, wymęczony mózg może mógłbym ci powiedzieć, że żyje i mam się dobrze. Swoją drogą muszę ci podziękować i odkupię od ciebie te szpilki, świetnie działają na utratę pamięci. – Will, nowe trofeum Normy, rzeczywiście okazał się być po paru sekundach zdrowy. I nawet mógł się podnieść.
- Czterysta pięćdziesiąt dziewięć dolarów, dziewięćdziesiąt dziewięć centów. – Norma w ciemności wyciągnęła dłoń po pieniądze, ale niefortunnie obliczyła odległość od chłopaka, dzięki czemu dźgnęła go doskonale zadbanymi paznokciami w tors.
- Auaaaaa... – wrzasnął Will. – Za co tyle? Nawet mój brat nie liczy sobie takiej sumy za podnoszenie z podłogi. – prychnął, po czym skierował się w stronę włącznika światła. Obrał orientacyjny kurs kolizyjny, obliczając, że najwyżej skończy na ścianie.
-Za buty. Może odzyskałeś pamięć, ale dalej jesteś idealnie ograniczony i jeszcze lepiej wyrzeźbiony. – westchnęła, zamykając oczy, co dało jedynie efekt tak zwanego flashback’a. – Szczególnie w rejonach tyłka...
Po chwili większość z obecnych w pokoju, a dodajmy tej części, która była jeszcze żywa, zostało oświeconych. Oświecenie to w żadnym wypadku nie płynęło z łaski zesłanej przez jakiegokolwiek boga wyznawanego na Ziemi, ale raczej z jarzeniówki, która według wszelkich obecnie przyjętych norm nie aspirowała do miana boga. Widok, jaki jednak zastali Norma i Will po tak zwanym Wtórnym Oświeceniu nie był zbyt optymistyczny. Daniel, najwyraźniej bardzo często szukający sobie miejsca w łóżku znalazł się pomiędzy ciałem martwego Strażnika, ręką drugiego – ogłuszonego, nogą Xaviera, który spoczywał swoim lewym bokiem na Miguelu... Leonardo wylądował na biurku, jego mentor gdzieś zniknął, Troy leżał z dość rozległym krwotokiem zewnętrznym oparty o biurko. Ze wszystkich stron dobiegały jęki tych, którzy wiedzieli, że zginą oraz tych, którzy wiedzieli, że są na tyle żywi by móc być pociągniętymi do odpowiedzialności za wydarzenia tej nocy i zabitymi ponownie.
Daniel otworzył oczy i spojrzał na idealnie biały sufit. – Jestem w niebie? – spytał rozmarzonym głosem.
- Nie głąbie, bo ja na tobie nie leżę. – mruknęła Norma, podchodząc do Daniela i podając mu rękę. – Chociaż, jeśli podnieca cię leżenie między czteroma chłopami to może naprawdę jesteś w niebie. A teraz strząśnij ich, bo musimy tutaj zapanować nad sytuacją panie Allanis. – po tych słowach rozejrzała się uważnie. – Xavier! Xavier, złaź z pana. Ślubu jeszcze nie macie, żebyś mi tu się po nim nagle pokładał po obcych ludziach.
- Patrz kto to mówi. – chłopak wywołany do odpowiedzi obrócił się na brzuch i ocenił sytuację. Nawet nie próbował ukrywać złego humoru, ani nawet tego, iż jego koszula po raz kolejny z rzędu zaczęła krwawić. Spojrzał na wykonane z najlepszych materiałów „okrycie torsu” i zaklął pod nosem. – Jak tak dalej pójdzie Wyspiarski Czerwony Krzyż będzie musiał zaprzęgnąć do akcji „Cała Wyspa daje Xavierowi... krew” wszystkie kraby.
W tym samym czasie, kiedy Miguel się zbudził, a Troy zwielokrotnił częstotliwość jęków Norma podeszła do biurka i uśmiechnęła się szeroko. Wspięła się na blat, a następnie usiadła na nie do końca obudzonym jeszcze panie Tyro, który do niedawna przecież był jej partnerem w zbrodni, ojczymem i maszyną zaspokajającą jej zachcianki seksualne w jednym. – Kochaniutki złociutki, budzimy się. Śniadanie zgniło, zupka pływa w oceanie, a króliczki Playboya postanowiły się zabawić twoją łodzią za milion dolarów. – Norma klepnęła Leo delikatnie w policzek, gdyż wiedziała, że ten nie będzie potrzebował drugiej zachęty do obudzenia się jeśli tylko jest żywy. Zresztą, martwy Leo też znalazłby pewnie każdą wymówkę przed bramami Piekła, by tylko ratować swój jacht przed kobietami ubranymi tylko w stroje z króliczym ogonkiem na tyłku.
- Nie, nie! Tylko nie króliczki! – wrzasnął Leo, podnosząc się gwałtownie i kończąc wędrówkę swojej twarzy gdzieś w okolicach piersi Normy. – Ou, pardon. – przemówił lekko zduszonym głosem. – Ja nie chciałem, tylko że kiedy mi powiedziałaś o tej zarazie, która opanowała mój jacht naprawdę chciałem jak najszybciej wstać i iść tam do nich. Poza tym wiesz Norma, nie jest to coś, czego już nie widziałem... – uśmiechnął się dość niewyraźnie.
- Spałaś z nim?! – Nadia, Will, Miguel, Xavier i Daniel krzyknęli chórem, Troy wyjęczał, a Ginger – pies Xaviera – nawet wyszczekał.
- Tylko raz. – wywróciła oczami. – Leo, mógłbyś opuścić moje Dwa Wzgórza Antysilikonowej Nadziei? Chciałabym wyprostować parę spraw związanych z twoją skromną osobą. – mruknęła, po czym wskazała na wszystkich, którzy mogli się ruszać, by podeszli bliżej. – A więc, kim jest ten facet o jakże upierdliwie męskim i głębokim głosie?
- Norma, nie denerwuj pana. Jeszcze się zachłyśnie z powodu skupienia na nim całej naszej uwagi i przez to nie będziemy mogli go zapytać nawet kiedy ostatnio jadł obiad. – odparł Miguel, spoglądając na Leo z prawdziwą odrazą. Korniki gryzące drewno w biurku przerażone wyrazem twarzy starszego z braci Olivieira postanowiły podjąć natychmiastową ewakuację i przeniesienie się na jakieś mniej oblegane biurko tudzież inny element wyposażenia okazałej willi.
- Ten facet po prostu chce was wykończyć, tyle wam powiem. I ma do tego niezłe powody. A w tak zwanym międzyczasie chyba zapomniałem wam powiedzieć, że to on posiada oryginalny testament waszego ojca. W sumie to taki drobiażdżek.
- Przecież to oni mają testament, co nie? Coś się tu komuś ździebko myli. – jęknął Troy, ciągle czekający na zwrócenie na niego uwagi oraz opatrzenie jego rany postrzałowej.
- Nie udawajmy debili, przecież doskonale wiecie, że tamten testament był zbyt niewiarygodny, by był prawdziwy. Racja? Racja. Zawsze wiedziałem, że macie IQ powyżej średniej krajowej. Nie, żeby ta była wysoka rzecz jasna... – mruknął Leo, po czym zaczął masować sobie policzek po mocnym sierpowym od Normy.
- Ja nie myślę przynajmniej jajami, kochanie. Gdyby liczyli IQ na podstawie plemników mielibyśmy tu najbardziej ruchliwego geniusza w historii. A teraz powiesz mi dokładnie gdzie jest prawdziwy testament i czy dostaję jakąś część starego serwisu ciotki Clementine. – rozmarzyła się Norma, schodząc z Leo, by ten mógł usiąść na biurku w bardziej cywilizowanej pozycji. Leo zaś podał Nadii kawałek papieru.
- Ale tu nic nie ma, kochasiu. – kobieta uniosła brew i spojrzała na zdezorientowanego mężczyznę. – Czysta kartka, trochę zżółkła, ale czysta. Chyba że... Ale nie, to tylko w kinie takie jazdy... – obejrzała dokładnie kartkę. – Leoś, słońce ty moje, czy ty o czymś nie zapomniałeś przypadkiem? Podejrzewam, że to nie obfita erekcja wypełnia teraz twoją kieszeń?
Leonardo spojrzał na kieszeń swoich nienagannie skrojonych spodni od Alessandro Zegna, po czym wyjął stamtąd buteleczkę prawie przezroczystego, zabarwionego jednak trochę na żółto płynu oraz malutki, mieszczący się właśnie akurat w kieszeni pędzelek. – Myślę, że w takiej sytuacji najlepszym tekstem byłoby: Rozwińcie papier, musimy sobie odpędzlować parę spraw.
Po chwili dokument, a raczej coś co przynajmniej z wyglądu takowy przypominało dostał się w delikatne ręce Miguela, który uwielbiał takie zagadki i zawsze starał się dopracować do perfekcji omijanie wszelakich zabezpieczeń. Sok cytrynowy w połączeniu z gorącem wywołanym przez chuch równoczesny wszystkich zebranych z wyjątkiem Gingera i Troya spowodował ujawnienie się podejrzanego zapisu wykonanego najpewniej atramentem sympatycznym.
Troy, niejako z braku krwi, a następnie podniecenia zemdlał, Ginger zaczął domagać się kości, a wszyscy zebrani przeczytali napis na dokumencie.
„Jedno mgnienie oka, jedna rzeka. Dwa królestwa, tam testament czeka. PS. Nigdy nie byłem dobry w rymowankach, po prostu Egipt.”
- No, to arafatki w dłoń, Ekipo. I niech wielbłąd z napędem atomowym będzie z nami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:26, 01 Cze 2008    Temat postu:
 
Prawdziwy testament jest w Egipcie. O,O A co do treści, to Victor również musi być zabawnym kolesiem. Właściwie to on jeszcze żyje. ^^ A Leo to chyba przeszedł na jasną stronę mocy, ale pewnie tylko dlatego, że stał się jeńcem. xD W sumie szef go olał, ale dla niego to chyba nie stanowi różnicy... A może jednak ? xD No i Will w końcu odzyskał pamięć ^^

Najlepszą akcją odcinka było chórale pytanie "Spałaś z nim", potem jeszcze jęki Troy'a (który w końcu się pojawił xD) i szczek Gingera, a Norma: "Tylko raz". XD W ogóle jej teksty w tym odcinku rozwalające. A Leo nieźle dotrzymywał jej kroku. Jego tekst o IQ powyżej średniej krajowej świetny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:09, 01 Cze 2008    Temat postu:
 
Ogłaszam wszem i wobec - dołączam do grona czytelników, ajjj ^^

Nadrobiłem odcinki tego i sezonu i mimo, że mało wiem o przeszłości, wciągnąłem się na maxa i dołożę starań, aby z czasem ją poznać Wink

Bardzo podobają mi się dialogi - dużo w nich humoru i jajcarstwa. Przez to są miłe i aż chce się je czytać. Kolejny plus to wielowątkowość - super, że akcja odgrywa się w różnych planach i dotyczy różnych spraw.

Kogo lubię ? No kocham Normę, Nadię i Jack'a - ten koleś ma boskie teksty i najbardziej lubię właśnie sceny z nim! Nie ma własciwie osób, których nie lubię. Leo też jest zabawny na swój sposób. Agenci i Baptista mają boskie teksty xD

No a teraz kilka pytanek:
1) Kto i dlaczego porwał David'a ?
2) Przez kogo został porwany i ma być dręczony Adam ? Ogólnie proszę o jakieś rozwinięcie tego wątku... ;p
3) Co było w pierwotnym testamencie ?

Na razie chyba tyle Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:23, 01 Cze 2008    Temat postu:
 
Kenny napisał:

No a teraz kilka pytanek:
1) Kto i dlaczego porwał David'a ?
2) Przez kogo został porwany i ma być dręczony Adam ? Ogólnie proszę o jakieś rozwinięcie tego wątku... ;p
3) Co było w pierwotnym testamencie ?


1. Oficjalnie, chociaż nie do końca porwał Davida Malcolm, były chłopak Vivienne i w międzyczasie także mąż Almy, matki Xaviera. Jak widać zdradzał ją, a potem kiedy Viv wyjechała do USA on wyjechał z Australii do Japonii. Malcolm i Alma współpracowali z Leonardem, aczkolwiek na samym końcu chcieli go wykiwać. Alma zginęła, a Malcolm szwęda się po Wyspie. Dlaczego porwano Davida? To nie do końca jeszcze zostało wyjaśnione.
2. Adam został porwany przez agenta Bruce'a Mendelsonna. Nie wiadomo dla kogo koleś pracuje. Przedtem uważano, że dla Leonarda, bo próbował zabić Vivienne na lotnisku kiedy chciała lecieć do Australii. Potem zniknął i pojawił się ponownie w Genewie, gdzie porwał Adama i Clarise. Na tym etapie wiadomo, że pracuję dla grupy poszukiwaczy skarbów i że czegoś chce od Adama.
3. Pierwotnego testamentu nikt nie widział. Druga wersja, która została okazana rodzeństwu, Amandzie i odczytana przez Daniela była już zmodyfikowana. Według niej Will - ówczesny ogrodnik rodziny Craven - miał odziedziczyć wszystko. Pierwotny testament jest obecnie jak widać w Egipcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:24, 01 Cze 2008    Temat postu:
 
Dzięki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 20:26, 03 Cze 2008    Temat postu:
 
Cóz mogę rzec Very Happy Super - powiew świeżości (patrz: testament w egipcie Smile )

Pojawili sie Troy i Ginger - oby ten pierwszy przeżył i wniósł cos do serialu, bo od kiedy się pojawił liczyłam że odegra większą rolę Wink

Norma i jej "Tylko raz" I była też Nadia Wink

Nie rozumiem po co ten testament podmienili, dlaczego cała kasa była wg niego dla willa i po co ta rymowanka :/ Mam nadzieje że to zostanie wyjaśnione juz niedługo.

Leo nareszcie pokonany Exclamation Exclamation (ale nie do końca ... Smile )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agata dnia Wto 20:26, 03 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sally
.
.



Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:07, 03 Cze 2008    Temat postu:
 
Mikuś, ale serii ma być z 10, bo jak sie okaże że dogonie odcinki pod koniec 4 sezonu a ty wtedy skończysz serial to cie tak zbałamuce że ci nawet Józia nie pomoże. xDDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 22:28, 03 Cze 2008    Temat postu:
 
Sally napisał:
Mikuś, ale serii ma być z 10, bo jak sie okaże że dogonie odcinki pod koniec 4 sezonu a ty wtedy skończysz serial to cie tak zbałamuce że ci nawet Józia nie pomoże. xDDD


To ty mi będziesz pisał scenariusze do wszystkich sześciu pozostałych, bo ja nie mam pojęcia czy mi pomysłów starczy na wszystkie dziesięć. Wink
A jakby co, to przerzucę się od szóstej serii do rasowej soap opery i będziecie mieli "drama in the afternoon". XD Rozwody, urojone ciąże, patetyczne teksty i skomplikowane relacje rodzinne. Cool
Ale dobra, pomyślę nad tym. W końcu nie chcę być przez Ciebie bałamucony, co to, to nie. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 22:31, 10 Cze 2008    Temat postu:
 

Episode 8 (64): Kitty of Doom and Other Japanese Stuff.
This Episode is brought to you by American Broadcasting Company and Apple Inc. - official developer of Safari web browser


ABC Starts here.

Szpital to miejsce spoczynku.
Spoczynku przeróżnego, wahającego się od zwykłego – na łóżku po operacji do wiecznego, kiedy podczas operacji coś nie wyszło, a chory zobaczył krążącego po korytarzach Kiciusia Śmierci zwiastującego rychły koniec każdemu koło kogo się położy.
Niestety, akurat w tym przypadku nikt z pracowników ani nawet pacjentów nie mógł mieć zapewnionej spokojnej nocy. Co prawda Kiciuś umknął na pierwsze piętro przed nadjeżdżającymi samochodami, ale pozostali – głównie ludzie oraz arbuzy wiezione do stołówki szpitalnej – byli uwięzieni na dobre w hallu budynku i nie za bardzo wiedzieli jak zareagować na auto rodzimej produkcji rozwalające im rozsuwane drzwi.
Dodajmy też, że członkowie Yakuzy nie byli wyjątkowo dobrym omenem jeśli chodzi o przyszłość placówki i zdrowie pacjentów. Zresztą, detektyw również był tutaj traktowany jak czarny kot w wierzeniach europejczyków. Jak później wyraziła się pani Ryoko, osiemdziesięcioczteroletnia bywalczyni szpitala, „biła od niego aura prawictwa i przyszłego nieudanego życia seksualnego”. Fakt, że w chwilę później pani Ryoko zmarła na zawał serca po zobaczeniu samochodu wbijającego się w rozsuwane drzwi wcale nie działał na korzyść Gai’a.
- Kurosawa, stary pryku... Co my teraz zrobimy? Mamy prawie martwą Viv, która ostatnio ujawniła skłonności zoofilskie i chce być ostro wykorzystana przez armię męskich, różowych króliczków, a tutaj jeszcze Yakuza... Kurosawa? Kurosawa! – jęknęła Keiko, patrząc jak (nie)osławiony przez swoje (nie)spektakularne akcje (nie)pewnie pada na świeżo umyte, białe kafelki wyłożone na podłodze szpitala. Uważając, iż to świetne pole do popisu dla wrednych agentów Yakuzy rozmyślała przez chwilę nad udaniem się w ślady Gai’a, ale w obecności naocznych świadków jakoś nie potrafiła odnaleźć w sobie wewnętrznej siły do naśladowania Podejrzanego o Prawictwo.
- Czego chcecie? Pieniędzy, strzykawek, a może mojego jakże seksownie wyrzeźbionego ciała? – Keiko narzuciła sobie sławną rutynę słodkiej idiotki, by jakoś odciągnąć uwagę ostentacyjne śliniących się na jej widok bezmózgów.
- Nie chcemy niczego od ciebie, o niewyżyta. – mruknął szef i uśmiechnął się wrednie, a następnie poprawił ciemne okulary spoczywające na nosie. – Vivienne Craven jest gdzieś na tylnej kanapie tego samochodu, a doskonale wiesz, że tym razem się od nas nie uwolnisz i będziesz musiała nam ją wydać. Bo innego wyjścia nie masz, a wjazd do kostnicy jest niestety zastawiony przez nas. Więc wóz, albo przewóz do najbliższego szpitala.
W tym samym momencie drzwi Toyoty Crown otworzyły się na oścież. Wyszła z niej, a raczej wyczołgała Viv Craven. Straciwszy trochę krwi była oczywiście trochę blada, mimo zastosowania brązującego podkładu idealnego dla osób nie mających czasu się opalać z różnych powodów, na przykład kiedy polują na nie agenci Yakuzy.
Keiko, z braku lepszego zajęcia na widoku rzuciła się do swojej pracodawczyni i jedynej perspektywy zakupienia świeżego chleba oraz opłacenia czynszu i podtrzymała ją chroniąc od upadku. Podprowadziła ją na przód pojazdu i pozwoliła Viv spokojnie oprzeć się o maskę Toyoty. Na jej widok szef lokalnego oddziału uśmiechnął się ponownie.
- Vivienne Craven, witaj ponownie w Japonii. Kto by pomyślał, że twój narzeczony załatwi za nas całą brudną robotę. Tak, tak... To jednak on, a nie my sprowadziliśmy twojego syna tutaj. – dodał, widząc powątpiewanie na twarzy kobiety. – Chociaż co do Davida właśnie, mamy w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę. Ale na razie oszczędzaj siły, bo będziesz ich potrzebować. Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć, że z zasadzki przygotowanej przez Yakuzę nie ucieka się tak łatwo. A już na pewno podczas tej ucieczki nie rani się kilkunastu członków naszej organizacji i na miłość bogów, nie ucina mi palca! – swoją wypowiedź Japończyk – niski, bo niski – zakończył niemal łamiącym się głosem, pokazując swoją prawą dłoń bez palca wskazującego i powstrzymując się od wybuchu płaczem, który na pewno podkopałby jego autorytet w oczach swoich podwładnych.
- Ou pardon, myślałam, że moje umiejętności władania kataną są lepsze i celowałam w coś, czego brak na pewno podkopałoby twoje ego, Ashiyara. – Vivienne uśmiechnęła się niewyraźnie. Pielęgniarki wydały cichy pomruk podziwu pomieszanego ze strachem. Chociaż do końca nie było wiadomo czy to ze względu na lokalnego szefa Yakuzy, czy może na widok białej kobiety znającej nazwisko tegoż osobnika. O ucinaniu palca nie wspominając.
W chwilę później całkowicie zdenerwowany Ashiyara zdecydował się na wyciągnięcie broni i pociągnięcie za spust. Wydarzenie to byłoby znacznie głośniej odtrąbione w gazetach następnego dnia gdyby nie Shatya. Ona to właśnie po jakimś czasie dogoniła w końcu detektywów i Viv, ale jednocześnie wybrała dość niezwykły plan wjazdu do szpitala. Drzwi rozsuwane były wyjątkowo wysokie, a Toyota nie wyższa niż połowa ich ‘h’, jakby to matematycy się wyrazili. Smart Shatyi odbił się od nie dającego się zidentyfikować zaraz po wydarzeniu obiektu na parkingu przed szpitalem i poszybował w powietrze niczym mały samolocik. W chwilę potem kobieta była zmuszona do schylenia się, gdyż cały dach samochodu wbił się w ścianę ponad drzwiami i został na zewnątrz, podczas gdy cały dół – już bez Shatyi, która wyskoczyła zawczasu – wbił się w podłogę za agentami Yakuzy i w tym samym momencie...
Wybuchł.
Minutę później, Keiko rozejrzała się uważnie. Nie było słychać nawet szeptu czy oznak jakiegokolwiek życia. Dym i popiół pokrywały praktycznie każdy zakamarek parteru, ale po dłuższej chwili uaktywniły się czujniki dymu, dzięki czemu po jakimś czasie sytuację udało się w miarę opanować, a dym opadł ukazując obraz mniej więcej nędzy, ale raczej rozpaczy.
Wszyscy członkowie Yakuzy zginęli co do joty. Shatya leżała nieruchomo na ladzie ‘recepcji’, Gai nie ruszył się z miejsca ani o milimetr, a Viv leżała na masce chroniona do tej pory przez wyjątkowo trzeźwo myślącą Keiko.
- Nic ci nie jest? – dziewczyna spojrzała na wykończoną kobietę i udała matczyną troskę w głosie.
- - Jeśli nie liczyć najprawdopodobniej trwałego uszczerbku na słuchu i złamanych prawie wszystkich żeber to dobrze. A, i przypomnij mi, żebym zadzwoniła do jakiejś kliniki chirurgii plastycznej, przez to twoje chronienie moje cycki wyglądają jakby po nich przejechały dwa czołgi.
- Aha, czyli już się czujesz lepiej, bo ja... – Keiko nie zdążyła niestety dokończyć tak ważnej w większości przypadków kwestii, gdyż po zabiciu wszystkich potencjalnie źle jej życzących świadków opadła na ziemię nieprzytomna. Tym razem jednak powodem nie była chęć ucieknięcia od kłopotów ani naśladowania Gai’a, po prostu w jej barku tkwił... spory kawałek szkła z rozbitej szyby Smarta.
- Matko boska hollywoodzka, Keiko! Wiem, że to głupie pytanie ale czy jest na Sali żywa pielęgniarka? – zawołała Viv, która sama już widziała mroczki przed oczami. Na to wezwanie zza lady wychynęła czarna czupryna przedstawicielki gatunku Żywa Pielęgniarka, która dodatkowo w dłoni trzymała stelaż na kroplówkę z zawieszoną na nim białą flagą zrobioną z fartucha.
- Oj no już nie przesadzajmy, wojny takiej specjalnej nie ma. Chodź tutaj i zajmij się z łaski swojej mną i moimi towarzyszami. Najwidoczniej ty jako jedyna przeżyłaś. – Viv uśmiechnęła się, ale tenże uśmiech szybko zmył się z jej twarzy po tym, jak podejrzewana o odbywanie kary w piekle Shatya nagle się obudziła i jednym strzałem w czoło zabiła pielęgniarkę, po czym zeskoczyła z lady i podeszła do panny Craven z tym pistoletem, z którego niedawno zabiła.
- Viviś kochanie, twoje problemy zaczęły się właśnie z tą chwilą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikkao dnia Nie 13:05, 15 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 13:59, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
Och! Ach! Ech! Cóż za odcinek! Sama akcja
I tu nasuwa się stwierdzenie: RPł to na pewno nie soap opera! To serial sensacyjny, poszczególne sceny filmu akcji albo rozdziały książki - sensacyjnej oczywiście!

Zal mi tych wszystkich niewinnych ludzi ze szpitala co umarli Sad Ale jesteśmy coraz bliżej rozwiązania tajemnicy Davida Wink A do moich ulubionych Nadia & Viv & Norma dodałabym jeszcze Keiko :yes: mam nadzieje że już nikt nie zginie! Niech zza ściany wyskoczy lekarz, wbije w S[jak-jej-tam] strzykawkę z jakimś lekiem i zajmie się naszą ekipa Smile

Przepraszam że dopiero teraz skomentowałam, ale miałam trochę stresów przed końcem roku w szkole :/ mam nadzieje że wybaczysz wiernej fance Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:24, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
Zgadzam się z Agatką. RPL nie ma w sobie nic z soap opery... Dla mnie to także serial sensacyjno-przygodowy Smile

No to mamy prawdziwe starcie Shatyi i Viv, z którego Vivienne na pewno wyjdzie dobrze Wink

Nie było Normy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 16:19, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
Najbardziej mi pasują te poszczególnie rozdziały książki sensacyjnej. xD A RPL zostało nazwane soap operą, bo na samym początku pisania przeżywałem fascynację tym gatunkiem i masowo oglądałem amerykańskie odcinki Mody na Sukces, a dodatkowo Guiding Light, As The World Turns i General Hospital. XD Więc planowałem serial właśnie w tej konwencji, ale potem sie okazało, że ja potrzebuję akcji, bo bez niej wydaje mi się nudno. Very Happy

Agatka, ja też mam stresów wiele w szkole, więc Cię rozumiem.

Kenny napisał:
Nie było Normy...


Norma w związku z podziałem na wątkim występuje co trzeci odcinek. Bo wszędzie być nie może, a do tej pory dorobiliśmy się trzech wątków właśnie. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:45, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
No to jednak wychodzi, że to Malcolm stał za porwaniem David'a. A już myślałem, że nie jest taki do końca zły. Rolling Eyes

Ciekawe czemu Shatya'i zależy tak na zabiciu Normy. Swoją drogą miała niezłe wejście, czy raczej wjazd xD do tego szpitala. Liczę, że w następnymodcinku o wątku w Tokio, pojawią się November ze Shyamal'em i uratują Viv. ^^ Nawiasem Viv zachowuje dobry humer nawet w obliczu ran. ^^ No i dobry był też tekst szeka Yakuzy do Keiko "... o niewyżyta". XD

Więcej nie wiem co napisać. xP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 17:50, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
!Raziel napisał:
No to jednak wychodzi, że to Malcolm stał za porwaniem David'a. A już myślałem, że nie jest taki do końca zły. Rolling Eyes



A ja nadal liczę że okaże się lepszy niż jakim go Mikao kreuje Gdyby Malcolm był zły to:
a) nie zostawiłby Viv listu ze wskazówką, albo by ją olał albo rządał okupu itp.
albo
b) jesli chciałby ją zabić w Tokio to napisałby to normalnie w liście, a nie ukrywał przed Almą

Malcolm nie daj się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:53, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
Ja uważam, że trzebaby dodać jeszcze:

c) w ogóle nie porywałby David'a

Razz

List jak dla mnie został wprowadzony po to, żeby Viv pojechała do Tokio. ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez !Raziel dnia Czw 17:54, 12 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.serialeimy.fora.pl Strona Główna -> RPL
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Strona 2 z 11

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin