FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie www.serialeimy.fora.pl 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Role Playing Love - Odcinki&Komentarze
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.serialeimy.fora.pl Strona Główna -> RPL

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Czw 18:05, 12 Cze 2008    Temat postu:
 
!Raziel napisał:

List jak dla mnie został wprowadzony po to, żeby Viv pojechała do Tokio. ^^

Jeśli to wszystko było bez powodu, tylko żeby wysłac tam Viv, to Mikao ma u mnie -50 respeckt List musi mieć jakieś znaczenie! A właściwie nie list, tylko sam fakt UKRYCIA fotki w nim ! I idealnym powodem jest to że Malcolm współpracował z Almą ale potem doszedł do wniosku że ona trochę przegina i dzieciak niczemu winien nie jest, dlatego ukrył list dla Viv Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 21:50, 14 Cze 2008    Temat postu:
 
Mikkao, planujesz spotkanie się 3 wątków i jakieś ich wymieszanie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 22:07, 14 Cze 2008    Temat postu:
 
Agata napisał:
Mikkao, planujesz spotkanie się 3 wątków i jakieś ich wymieszanie?


Mówiłem już wiele razy, że ja niczego nie planuję. Idę na żywioł.
A jeśli nawet miałbym planować jakieś spotkanie wątków i wymieszanie się ich, to na pewno nie trzech, bo wtedy byłoby przeludnienie w tym mixie. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:27, 15 Cze 2008    Temat postu:
 
Ale byłby to mistrzowski odcinek kipiący akcją Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:52, 15 Cze 2008    Temat postu:
 
Kenny napisał:
Ale byłby to mistrzowski odcinek kipiący akcją Very Happy


Rozwarzę pomysł, ale niczego nie obiecuję. Na chwilę obecną nawet nie mam pomysłu jak doprowadzić do takiego miksowania ani co by się działo w danym odcinku. Albo odcinkach, bo to raczej materiał na spektakularny koniec sezonu. XD
Nie obiecuję, pożyjemy, zobaczymy. Dziękuję za sugestię, muszę to przemyśleć, a na razie macie odcinki kipiące akcją w ramach pojedynczych wątków. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:27, 17 Cze 2008    Temat postu:
 

Episode 9&10 (65&66): Wet and Dirty: Another Story.
This Episode is brought to you by American Broadcasting Company and Apple Inc. - official developer of new iPhone 3G.

ABC Starts here.


Kilka dni.
Tyle cała Ekipa spędziła na Wyspie. Przynajmniej tak im się wydawało do czasu, kiedy mogli odzyskać swojego komórki i inne osobiste rzeczy, które kiedyś zagarnięte przez Czarnych Strażników, teraz znajdowały się w posiadaniu Leonarda Tyro. W praktyce te dni zostały zredukowane do marnych parunastu godzin, podczas których wydarzyło się więcej niż można by się było spodziewać po pojedynczej wizycie w jakże przytulnej na samym początku willi.
Zamieszanie związane ze strzelaniną było wszechogarniające, a pomieszczenie, w którym Ekipa się znajdowała, całkowicie zniszczone. Trupy walały się po posadzce prawie z częstotliwością jednego na metr kwadratowy, co wprawiało w zdumienie wszystkich zebranych i tych, którzy jeszcze ustali na nogach. Duchy zaś, z właściwą sobie tylko ironią i zdystansowanym podejściem do żywych najpewniej kiwały głową i pożywiały się duchowymi kornikami, z których wiele zginęło w czasie strzelaniny.
- Siostra, ale z tym wielbłądem atomowym to ty nie na serio? Wiesz, że ja nie lubię jak ty mnie okłamujesz po prostu. – mruknął Xavier, który w normalnych warunkach już by pewnie zszedł z upływu krwi. Jednak opatrunek zrobiony mu przez Miguela w ciągu ostatnich pięciu minut zadziałał kojąco, a w połączeniu z maściami przyniesionymi przez Daniela z nieszczęsnej wyprawy po leki dla Amandy był swoistym wybawieniem jeśli chodzi o zdrowie młodego człowieka.
- Weź nie przesadzaj Xavier i nie mów mi, że ty wierzysz w te bajeczki co ona ci opowiada. – uśmiechnął się Miguel i rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu w poszukiwaniu innych kandydatów do roli Pacjenta Roku.
- To znaczy, że ty nie masz dwudziestocentymetrowego fiu... – zaczął Daniel, wydając z siebie jednocześnie westchnienie ulgi.
- W te bajeczki akurat możesz wierzyć. Gdzie Troy, czy jak wy tam go nazywacie? – jęknął starszy z braci Olivieira, który mógł przysiąc, iż wspomniany wcześniej mężczyzna znajdował się zaraz pod Normą i Leonardem, oparty o biurko, na którym oboje leżeli. Ale jego tam...
Nie było. Nie było również Malcolma, który najpewniej korzystając z całego zamieszania wokół sławetnej jednej nocy Normy z Leonardem w pokoju hollywoodzkiego szpitala uciekł wraz z młodym chłopakiem, który dostał się dziełem przypadku na Wyspę i zamiast uratować Ekipę stał się następną ofiarą. Dobrze zbudowaną i całkiem apetyczną w ramach standardów Normy, ale dalej ofiarą.
- Nie ma tego waszego rycerzyka, najpewniej jaja mu odpadły i poszedł szukać. Aua, no co? – Leonardo padł ponownie na blat biurka porażony siłą argumentów Normy w ilości jednego. Trzepnięcia w głowę.
- Jaja to tobie zaraz odpadną i na pewno nie omieszkam zrobić z niej jajecznicy. Akurat wyjdzie dietetyczna z dwóch jajek na boczku. – Norma uśmiechnęła się szeroko i zeszła z Leonarda, który dopiero teraz mógł usiąść i spokojnie zająć się podejrzanym wybrzuszeniem gdzieś w górnych częściach spodni.
- Tak w ogóle gołąbeczki, to jak my się dostaniemy do tego Egiptu? Ja rozumiem, latające dywany i te sprawy, ale obawiam się, że to jednak nie ta bajka jest. No chyba, że któryś z obecnych tu panów aspiruje do miana na wpół nagiego Aladyna w pantalonach. – Nadia Allanis spojrzała wymownie na swojego brata, który – sądząc z jego miny – raczej nie kwapił się do wystąpienia w błękitnych ciuszkach i pokazania klatki piersiowej.
- Być może skorzystamy z tego, co przypłynęło tutaj razem ze świętej pamięci Almą i wkrótce świętej pamięci Malcolmem? No ja nie sądzę, żeby to wszystko mogło się zmarnować. To co prawda pewnie nie żaden pięciogwiazdkowy jachto-hotel, ale jednak mam nadzieję dopłynąć tymże przynajmniej do najbliższego portu. – Leonardo zszedł z biurka i stanął na świeżej dość plamie krwi po ranie. – Ou.
W tym momencie wszystkie żareniówki w pokoju, jak i – jak się potem okazało – całym domu zaczęły migotać. Klimatyzacja, do tej pory działająca całkiem sprawnie w pozbawionych zwykle naturalnego dopływu powietrza pokojach położonych poniżej poziomu morza zaczęła zwalniać. Wszelkie automatyczne systemy odpowiadające za uruchamianie nieodkrytych jeszcze pułapek zaczęły wariować z powodu powolnego zmniejszania się napięcia.
- Coś mi mówi, że będziemy musieli się stąd zbierać. Nie w głowie mi teraz zostawanie idealnie zakonserwowanym nabytkiem jakiejś niewyżytej łowczyni nagród, która tu trafi za lat dwadzieścia parę. – chwiejąc się lekko dzięki pozostawaniu w stanie lekkiego szoku po ciosie obcasem Normy, Will Olivieira dał tym samym pokaz odzyskania sprawności intelektualnych. A że te sprawności podpowiadały mu, iż najlepszą drogą do zachowania życia będzie dostanie się do drzwi, wyjście i zapomnienie o całej tej sprawie. Will utwierdził się w tym przekonaniu już po chwili, kiedy jedna z jego szarych komórek – tym razem zlokalizowana w kieszeni – zadzwoniła, namawiając go do codziennego, wieczornego joggingu.
- Zaraz, zaraz... Ale przecież musimy ustalić wspólny plan jeśli chodzi o ten Egipt i tak dalej.
- Ja z tobą melepeto żadnego wspólnego planu ustalać nie będę. – prychnął Daniel do zirytowanego Leonarda. – Biorąc pod uwagę, że jeszcze piętnaście minut temu działałeś przeciwko nam nie sądzę, że można dać ci jeszcze jedną szansę. Mam rację, ekipa?! – wrzasnął wojowniczo.
Cisza.
Leonardo spojrzał na swojego odwiecznego rywala z miną „I kto tu jest melepetą, młocie?”, po czym wszyscy zwrócili swoje szlachetne i lekko podrasowane wszelkimi rodzajami kremów nawilżająco-odżywczo-regenerujących oblicza w stronę drzwi. Tam, niepomny ich zamknięcia, Will władował się w nie z całą siłą, co przypłacił późniejszym guzem na czole i obiciem jakże wspaniale wyrzeźbionego tyłka. Po chwili podniósł rękę, syknął i usiadł. – Proszę państwa, jesteśmy uziemieni. Zamknęli nam drzwi, ja klucza nie mam, a powietrze zaczyna się... jakby tu się wyrazić dokładnie... kończyć.
- Czekaj, czekaj, bo jeszcze zostaniesz Einsteinem i będziesz wyglądał jakby ci viagrę z szamponem zamienili. – Norma wywróciła oczami. – Oczywiście, że są zamknięte, roślinożerco. A my... musimy znaleźć sposób, by je wysadzić. – dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła przeszukiwać ciała nieżywych Strażników, które wręcz obfitowały w materiały wybuchowe w postaci granatów.- Wystarczy je tylko przykleić tym... – wskazała na materiał, którym zwykle przykleja się materiały wybuchowe do wysadzanych miejsc. - ... oraz połączyć zawleczki sznureczkiem tak, żeby się wszystkie w jednym momencie wysunęły i voila! Mamy rozwalone drzwi. – wyciągnęła z kieszeni sznur, ale już nie pereł.
- Ale ty jesteś mąąąąąąądraaaaaa... – zawołał Daniel z błyskiem w oku.
- Nie ekscytuj się. – trzepnęła go Nadia, po czym zaczęła pomagać chłopakom.
Chwilę później operacja Granatowy Sznurek była już całkiem gotowa. Ekipa, ukryta za biurkiem obserwowała dokładnie, czy granaty są rozmieszczone w odpowiedniej odległości od siebie. Nie mieli czasu ani odpowiednią ilość materiałów na próby, więc wszystko co teraz robili to była czysta wolna amerykanka. Teraz to Miguel pociągał za sznurki, jako znawca i lubujący się w eksplodujących rzeczach mężczyzna był bardzo zadowolony z obrotu sprawy. Teraz wystarczyło tylko pociągnąć mocno, co zresztą uczynił chwilę potem i...
Nastąpił wybuch. Kiedy już opadł kurz i inne wyzwolone pod wpływem energii drobiny Ekipa zauważyła, że... drzwi wyglądają tak samo. No, może oprócz paru smug od granatów, ale główny zamysł drzwi w zawiasach pozostał. Daniel westchnął ciężko.
- Nie oczekuję zapłaty za ten miesiąc. I naprawdę miło było was poznać, drodzy Cravenowie. Dbanie o interesy waszej rodziny było bardzo zacnym zajęciem... Auuu! – pomasował się po tyle głowy.
Tym razem sędzią sprawiedliwym była Norma. – Twoje patetyczne gadki powodują u mnie bóle reumatyczne. Jeszcze nic nie stracone, po prostu idźmy tam i sprawdźmy co z nimi.
Pierwszy jak zwykle wyszedł Will, który podszedł do drzwi i popukał w nie ostrożnie. – No, nic z tego. Jesteśmy tutaj uwięzieni na wieki wieków... – oparł się o rzeczone i w jednej chwili przeleciał razem z nimi na drugą stronę.
- Amen. – Ekipa z rozanielonymi minami powiedziała zgodnym chórem. Wszyscy w jednej chwili wypadli z pokoju w – jak się okazało – odpowiednim momencie, gdyż na szczycie klatki schodowej zasuwała się już swego rodzaju roleta pomalowana na ten sam odcień co panele na podłodze. Ekipa ruszyła biegiem i już po chwili pod fundamentami pozostały już tylko trupy oraz kawałek sznurówki odcięty przez roletę od butów Daniela.
- Idziemy do łodzi, może się jednak przydać, przynajmniej na jakiś czas. – zarządził Leonardo, cały czas trzymając się podejrzanie blisko Normy i prowadząc grupę w nieznane wcześniej ‘ostępy’ Domu na Wyspie. Po pewnym czasie wszyscy doszli do podejrzanie wyglądających drzwi, zupełnie nie pasujących do wystroju zewnętrznego ani wewnętrznego domu. Przy nich, a raczej obok, w ścianie znajdowała się zamontowana tam wcześniej konsolka na wprowadzenie kodu. Dość dziwne to rozwiązanie przy drzwiach prowadzących jedynie na zewnątrz, aczkolwiek zostało zastosowane i trzeba było najwyraźniej je uszanować. Leo szybko wprowadził kod, a drzwi otworzyły się. Tyły willi były całkowicie niewykarczowane, toteż przedzierając się przez nie Ekipa uszkodziła wiele drogich ubrań, chociaż na tym etapie zasadniczo było im wszystko jedno. Chaszcze i inne bardziej egzotyczne rośliny zostały jednak po jakimś czasie pokonane, a przed nimi pojawiła się całkiem stara, acz jeszcze w stanie używalności motorówka, która mogła pomieścić dużo osób.
Miguel, jak zwykle przeszkolony, stanął u sterów. Mimo początkowych trudności z uruchomieniem już po pięciu minutach wypłynęli z zatoki na pełne morze, ciesząc się wiatrem we włosach i względnie w sierści. Jednak z każdym metrem ktoś wyjątkowo wrażliwy mógł się przekonać, że jest jedna rzecz, z której cieszyć się raczej nie powinni.
- Ej, tu jest dziura! Woda znaczy się! – krzyknął Will z przerażeniem w oczach, gdy woda sięgała już kostek. Jako, że na pokładzie nie było absolutnie żadnych wiader, wszyscy rzucili się do odwadniania motorówki rękami, a Ginger wypychał wodę tylnymi łapami. Niestety, niewiele to dawało, a dodatkowo gdzieś na środku morza czy też innego oceanu Leonardo wziął swój osobisty pistolet do ręki, wycelował ponad plecami pracujących nad odwadnianiem i bezwstydnie „zastrzelił silnik” motorówki.
- Myślisz, że co ty robisz? Za chwilę jak tak dalej pójdzie zatoniemy w sposób nie mniej spektakularny jak Atlantyda, a ty sobie tu pozwalasz na jakieś bohaterskie wstawki pod tytułem „Jestem Superman i uratuję was wszystkich”? I co robi ten helikopter z zawieszoną mot... – Nadia, spojrzawszy najpierw na dwie maszyny, a następnie na Leonarda, po chwili już rozumiała plan. Kultury bakterii również.
Helikopter kołował trochę nad motorówką, po czym spuścił znacznie nowszą i wyraźnie mocniejszą zaraz koło tej, w której tonęli inni członkowie Ekipy. Sparaliżowani, nie mogli nic więcej zrobić, aniżeli patrzeć, jak Leonardo przekłada Normę przez ramię i wchodzi na pokład swojej motorówki po czym...
Odpływa, gdzie wodorosty rosną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Śro 17:49, 18 Cze 2008    Temat postu:
 
Leo, taki był milutki...
... ale jednak milutki nie jest i ma plan awaryjny.

Cóż mogę jeszcze napisać - mam nadzieje że podróż do Egiptu potrwa kilka dni i zostanie to pokazane w jednym odcinku że by czas z wyspy wyrównał się z tym w Genewie i Tokio Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:15, 18 Cze 2008    Temat postu:
 
A już myślałem, że Leo teraz będzie współpracował z naszą ekipą, a on tu ich normalnie wykiwał. o,O No i zabrał ze sobą Normę. Że się tak dała. xD Ale to może też oznaczać, że są w zmowie, choć wątpliwe, żeby Norma dałą się drugi raz omamić. A jeśli tak się stało, to spadnie w rankingu moich ulubionych postaci w RPL. >.> Oby ekipa wyszła cało z tej kabały... A właściwie nie wzięli ze sobą Victor'a o,O

Nawiasem Nadia zaczyna przebijać w tekstach Normę. Więcej takich i będę ją bardziej lubił. xD W ogóle plus za fajne sceny humorystyczne w tym odcinku. Najlepsza była para Daniel/Leo. "Kto tu jest melepetą ?" czy jakoś tak, ale rozwaliło mnie to. XD No i akcja Will'a z drzwiami XD

I to by było na tyle. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 18:29, 18 Cze 2008    Temat postu:
 
Agata napisał:
Leo, taki był milutki...
... ale jednak milutki nie jest i ma plan awaryjny.

Cóż mogę jeszcze napisać - mam nadzieje że podróż do Egiptu potrwa kilka dni i zostanie to pokazane w jednym odcinku że by czas z wyspy wyrównał się z tym w Genewie i Tokio Smile


Zobaczymy, jak to rozwiążę. Bo równie dobrze Twoje nadzieje mogą okazać się płonne. XD I naprawdę nie dało się jakiegoś bardziej rozbudowanego komenta napisać? Wink

!Raziel napisał:
A już myślałem, że Leo teraz będzie współpracował z naszą ekipą, a on tu ich normalnie wykiwał. o,O No i zabrał ze sobą Normę. Że się tak dała. xD Ale to może też oznaczać, że są w zmowie, choć wątpliwe, żeby Norma dałą się drugi raz omamić. A jeśli tak się stało, to spadnie w rankingu moich ulubionych postaci w RPL. >.> Oby ekipa wyszła cało z tej kabały... A właściwie nie wzięli ze sobą Victor'a o,O

Nawiasem Nadia zaczyna przebijać w tekstach Normę. Więcej takich i będę ją bardziej lubił. xD W ogóle plus za fajne sceny humorystyczne w tym odcinku. Najlepsza była para Daniel/Leo. "Kto tu jest melepetą ?" czy jakoś tak, ale rozwaliło mnie to. XD No i akcja Will'a z drzwiami XD

I to by było na tyle. XD


Leo nigdy nie był specjalnie przywiązany do Cravenów i ich współpracowników. A Norma raczej nie dała się wcześniej omamić, a było to działanie na niekorzyść nielubianej przez nią Clarise. Tym razem Norma się dała, co dalej z tego wyniknie - zobaczysz. Razz A Victora nie wzięli, bo nim to już się zajmą odpowiednio przeszkoleni do tego ludzie. Cravenowie nie mają na biednego staruszka czasu. Twisted Evil
Taaaa, rywalizacja Daniela i Leo daje się we znaki ostatnimi czasy. Dokładnie to było "I kto tu jest melepetą, młocie?". Cool A Will biedny, nie? Ciągle sobie coś w głowę robi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lizzy
.
.



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Sob 21:03, 21 Cze 2008    Temat postu:
 
będę szczera: przeczytałam 2 z 4 odc Razz bo była tam Norma. W reszcie się chyba połapie, bo zahaczyłam o końcówki Razz przede wszystkim: Norma&Leoś są theee best. A t jak Leo kołuje ekipę, jest wskaźnikiem, że oni raczej poziom inteligencji nie mają powyżej śr.krajowej a poniżej (choć w United States ta średnia chyba nie jest taka zła xD). Will uroczy. Jak zwykle. Nadię tez polubiłam. Całkiem nieźle dogaduje się z Normą, noi widać zę obie panie mają cięty język i waleczne charaktery.
Przepraszam za przerwę w czytaniu, ale wracam do grona stałych czytelników Wink .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 22:09, 21 Cze 2008    Temat postu:
 
Lizzy napisał:
będę szczera: przeczytałam 2 z 4 odc Razz bo była tam Norma.


Nieładnie, nieładnie. Ten mój serial to chyba na psy schodzi. XD I raczej 3 z 5, bo ostatni odcinek był podwójny z racji długości.

Cytat:
W reszcie się chyba połapie, bo zahaczyłam o końcówki Razz


Ja na Ciebie liczę, że się połapiesz. Ale w wolnej chwili poczytaj przynajmniej te pozostałe dwa, bo podobno bardzo dobre. No i od niedawna jedynie tutaj będziesz mogła uświadczyć obecności Novembera.

Cytat:
przede wszystkim: Norma&Leoś są theee best. A t jak Leo kołuje ekipę, jest wskaźnikiem, że oni raczej poziom inteligencji nie mają powyżej śr.krajowej a poniżej (choć w United States ta średnia chyba nie jest taka zła xD). Will uroczy. Jak zwykle. Nadię tez polubiłam. Całkiem nieźle dogaduje się z Normą, noi widać zę obie panie mają cięty język i waleczne charaktery.
Przepraszam za przerwę w czytaniu, ale wracam do grona stałych czytelników Wink .


Ważne, że znowu powróciłaś do stałego grona. Ekipa poziom inteligencji ma wysoki, problem polega na tym, że w wirze tych wydarzeń często zapominają jak to jest z Leosiem i mają nadzieje, że jednak się zmienił i że będzie można na niego liczyć jako że to on właśnie zna wszystkie tajemnice tej akcji. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:58, 23 Cze 2008    Temat postu:
 
Ja zawsze mówiłem, że Nadia i Norma są najlepsze xD A jak nie mówiłem, to pisałem, a jak nie pisałem, to myślałem xD W ogóle fajne teksty w tym odcinku leciały. Oni wszyscy mają niesamowite poczucie humoru w sytuacjach kryzysowych xD

A jednak Leonardo nie jest taki głupi... A teraz mam pytanko. Jak jest z czasem w Architektach i RPL ? Bo Leo występuje w obu serialach na raz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lizzy
.
.



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 13:15, 23 Cze 2008    Temat postu:
 
Architekci to w życiorysie Leo czas przeszły Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 14:30, 23 Cze 2008    Temat postu:
 
Lizzy napisał:
Architekci to w życiorysie Leo czas przeszły Wink


Tak samo jak obecna akcja w Tokio to dla Gaia Kurosawy, Keiko i Novembera czas przeszły w stosunku do wydarzeń w Łowcach. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mikkao
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 15:36, 28 Cze 2008    Temat postu:
 

Episode 11&12 (67&68 ): Chinland, Japan and Lots of Guns.
This Episode is brought to you by American Broadcasting Company, Apple Inc. - official developer of Safari web browser and Mazda, Japanese automaker.


ABC Starts here.
Mazda – Zoom Zoom


Troy McMillan był chłopakiem, który w większości przypadków nie rzucał się w oczy bardziej, niż natura zaprogramowała. Inna sprawa, że po udziale w cudownym programie typu „Zmieńcie mi twarz na żywo, to zapiszczę i zaklaskam” pewnie miałby spore grono fanek po tej i innej części oceanu.
Niestety, aktualnie Troy krwawił. I bynajmniej nie pociął się w związku z brakiem tejże popularności, która została wcześniej wspomniana a poprzez otrzymanie ran w wyniku wydarzeń na Wyspie. Problem polegał na tym, że chłopak na wyspie już nie był, co jednak nie zastopowało w żadnym stopniu ani krwawienia, ani jego poczucia winy związanego z porzuceniem rodziny Craven. W szkole Troy był dobrym uczniem, ale podstawowa zasada przetrwania głosiła „Trzymaj z mocniejszymi, a o resztę martw się po cichu” i właśnie według tej zasady postępował młody mężczyzna. Obecnie jednak istniała duża szansa, iż jego praca w kostnicy hollywoodzkiego szpitala została już przyznana komuś innemu, on miał mroczki przed oczami, a pociągi jeżdżące po Japonii z normalną szybkością są nie mniej komfortowe niż ekspresowa kolej Shinkansen.
Tak, bo Troy, według wszelakich obliczeń geograficznych poczynionych przez ostatnie wieki lub też po prostu dzięki dziwnym ‘krzaczkom’ wypisywanym na naklejce na wewnętrznej stronie dachu pociągu, którym obecnie się poruszał. Co ciekawe, drzemał, a jego rana była porządnie opatrzona przez kogoś, kto najprawdopodobniej znał się na swoim fachu.
Wnętrze pociągu było wykończone w drewnie tudzież materiale drewnopodobnym, aczkolwiek tenże był prawie idealną kopią drewna wiśniowego, że na wpół śniący chłopak nie miał już pojęcia. Dodatkowo osoba, która przez całe życie była skazana na dotyk sofy w zgryźliwie zielonym kolorze i wykonanej ze sklejki oraz materiału marnej jakości naprawdę doceniała chociaż przebywanie w pierwszej klasie nowoczesnego pociągu japońskiego. W całym przedziale było wyjątkowo cicho, wydawało się także, że nikogo w tymże nie ma... Oprócz jednej osoby. Troy’owi wydawało się, że tą osobę zna, ale nie miał pewności, gdyż nie miał siły otworzyć szeroko oczy ani zogniskować na niej wzroku. Poza tym postać ta zakryła swoje – zapewne szlachetne – oblicze dzisiejszym wydaniem jakiejś gazety, w której artykuły musiały być jednak pisane po angielsku czy innym języku nie wykorzystującym sposobu pisania określanego przez chłopaka po prostu jako „ten od góry do dołu, bardzo krzaczasty i niezrozumiały”.
- Dłuuugo spałeś. Wiesz, ile czasu zajęło nam wprowadzenie cię do tego pociągu? Dobrze, że moja dziewczyna nie anulowała mi jeszcze dostępu do tego konta, bo inaczej musielibyśmy jechać w drugiej klasie i wtedy musiałbym inaczej tłumaczyć twoje tymczasowe rozespanie i bladość. Na szczęście żółtki nie wpychają się w nieswoje sprawy i pozwolili mi wykupić cały wagon tylko dla naszego użytku. – postać odłożyła gazetę i spojrzała na Troy’a. Chłopak zaczął kojarzyć fakty i lepiej rozpoznawać otoczenie, ale potrzebował jeszcze paru minut, więc zaczął się modlić, by postać nie chciała mu zrobić niczego złego przez następne – dajmy na to – pięć minut.
- Troy, to ja, Malcolm. Jesteś w Japonii, zajął się tobą jeszcze w pokoju hotelowym jeden z najlepszych lekarzy prywatnych w Japonii. Bo wiesz, taka ilość krwi jaką straciłeś nie płynie sobie byle gdzie. – Malcolm zaśmiał się krótko i sprawdził swojego iPhone’a w poszukiwaniu wyczekiwanego sms-a. Niestety, ten nie przyszedł, więc mężczyzna musiał pozostać w pociągu na dłużej. Pocieszał się tylko faktem, że nie znajdował się w wyjątkowo szybkim pociągu Shinkansen , więc i czas podróży wydłuży się odpowiednio. Tymczasem, pan Cory obserwował Japonię przez okno pociągu.
Z racji wczesnej pory oraz niezamieszkanych okolic na zewnątrz było wyjątkowo spokojnie. Pola uprawne rozciągały się aż po horyzont, a nad okolicą górowało wzniesienie, do którego prowadziła asfaltowa droga. Na polach pracowali rolnicy, najwidoczniej siedzący tam już od godzin nocnych, gdyż wschód słońca trafnie ‘ustawiał’ godzinę na okolice piątej rano. Zieloność trawy na pewno kontrastowała z ponurym budynkiem klasztoru, jaki widać było w oddali. Nagle Malcolm dostał sms-a i wiedział już, co się święci. Wstał i używając interkomu poprosił dość sprawnie po japońsku maszynistę, by zatrzymał się na nieznanej większości osób, choć mijanej codziennie stacji. Miejscowi mówili, że zatrzymanie się na tak odludnym miejscu w nocy nie może oznaczać niczego dobrego, szczególnie w obliczu bliskości klasztoru sekty. Na szczęście, o dniu nic nie wspominali.
Kiedy wysiadali wiele zainteresowanych głów wyłoniło się z innych wagonów. Również rolnicy ewidentnie zainteresowali się pociągiem, który zatrzymał się tutaj po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Stacyjka zaś była skromna. Parę płyt chodnikowych, najprawdopodobniej zainstalowanych tutaj w czasach świetności obiektu, zadaszenie i prosta ławeczka. Nadgryziony zębem czasu plakat napisany w języku ojczystym rolników informował wszem i wobec, że od 2005 roku stacja ta zostaje wyłączona z użytku, ale dopuszczalne jest zatrzymywanie się na niej na specjalne żądanie pasażerów. Inny zaś plakat, oderwany w połowie, promował jakiś dawno skasowany z anteny program rozrywkowy, którego premiera miała nastąpić dwunastego czerwca 2003 roku i miał zapewniać niezapomniane wrażenia oraz różne inne rzeczy, o których nie można było już przeczytać.
- To jesteśmy w domu, teraz tylko czekać na naszych gości...
Kilkanaście minut wcześniej, szpital w Tokio.
Vivienne Craven nie była w lepszym położeniu niż Troy.
Również krwawił, a wszechobecny obraz totalnej demolki stanowił nie lepszą motywacje do szybkiej śmierci od zawodowej zabójczyni celującej w nią i stojącą tylko kilka metrów od niej. Nie miała w najbliższej okolicy żadnej broni, nie licząc wielkiego kawałka szkła wystającego z Keiko, ale umówmy się... Vivienne nie chciała zbytnio pogłębiać cierpień biednej siedemnastolatki, więc postanowiła zostawić tą jakże pożądaną w tym momencie broń w ciele Keiko, a sama grać raczej poszkodowaną niźli pewną siebie.
- Czemu na mnie polujesz? Najpierw ten dziwny facet na lotnisku w Australii, a teraz ty chcesz mnie zabić! Co z wami jest, ludzie?! – wrzasnęła Viv, dając upust swoim emocjom, nagromadzonymi przez ten czas i ukrytymi tylko pod wizjami różowych króliczków, które – jak się wydawało – na dobre już opuściły pannę Craven.
- Pragniemy czegoś, co ty możesz mieć już w najbliższej przyszłości. A poza tym naprawdę nie chcesz umówić się ze mną na ciasteczko, kawę i spotkanie ze swoimi byłym chłopakiem oraz synkiem? Jestem pewna, że wasze ponowne połączenie zasługuje na odpowiednią celebrację. – Shatya uśmiechnęła się szeroko i westchnęła zaraz potem.
- Skąd mogę wiedzieć, że nie chcesz mnie wrobić i przerobić na słodkiego, różowego króliczka? – Viv spojrzała na swoją przeciwniczkę z nieukrywaną niechęcią.
- Gdybym chciała to zrobić, to już byś nim była. Poza tym, nie umiem robić takich króliczków. To co, idziemy?
- Ale ty fundujesz ciasteczko i kawę. – mruknęła Vivienne Craven i, przeskakując gruzy, ruszyła na spotkanie przeznaczenia.
Mniej więcej w tym samym czasie, Świątynia.
Shyamal po raz setny próbował przebić się przez drzwi, tudzież je wywarzyć, inaczej rzecz ujmując. Niestety, mimo wytężonej pracy zaprzyjaźnionych korników z Japonii jak na razie nie udało się i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie zespół Shyamal & Japanese Kornikas odniesie jakikolwiek sukces. Tymczasem November, oparty o ścianę, powoli żuł swoją ulubioną gumę, która jednak musiała zastępować mu papierosy. Jack Simon był ich zdecydowanym przeciwnikiem i gdyby Shyamal zaczął palić w jego obecności, to najpewniej zostałby użyty jako taran przy następnej próbie wyważenia drzwi.
- Mam dziwne wrażenie, że ty po prostu lubisz s/m. Po kiego grzyba halucynka ty się tak obijasz o te drzwi? Przecież i tak widzisz, że za Chiny Ludowe nie wypadną z zawiasów, a twój niewątpliwy urok osobisty na pewno ich nie porazi. – Jack wywrócił oczami. Po chwili mężczyzna pociągnął nosem, by odkryć, iż pomieszczenie nagle wypełniło się podejrzanym zapachem.
- Paliłeś?
- O drzwi się obijałem, nie miałem czasu, żeby papierosa utrzymać w ustach. A ty mi tu o paleniu mówisz. Ale w sumie, co to za dziwny zapach? – w jednej chwili Shyamal zaczął czuć się dość słabo, co wcześniej specjalnie mu się nie zdarzało, gdyż jego system immunologiczny był całkiem silny i sam mężczyzna podczas wielu misji nabrał odpowiedniej odporności. Tymczasem jemu samemu zaczęło robić się ciemno przed oczami, Jack – ku zaskoczeniu, ale bardziej przerażeniu – zaczął się rozdwajać, a do podejrzanego zapachu dołączył teraz jeszcze niespodziewany syk. Dochodził on, tak samo jak biały dym, z szybu, którego koniec stanowiła dość sprawnie ukryta kratka w suficie.
Jack stał. Nic, ani nikt go nie wzruszało, nawet jęki Shyamala nie były w stanie wpuścić do jego serca chociaż odrobiny współczucia. No, może jakaś odrobina była tam obecna, ale szybko została zbita alegorycznymi kijami baseballowymi przez Równie Alegoryczne Poczucie Misji Jacka. Ten, uśmiechał się szeroko, zastosowawszy wcześniej prosty filtr powietrza składający się z dwóch wkładów i ustnika.
Chwilę później, tak niespodziewanie jak pojawił się gaz, otworzyły się również drzwi. To, co nie udało się Shymalalowi, dokonała dość drobna postać ubrana w długą, dość starodawną pelerynę podróżną i naciągniętym kapturem. Na jej widok November uśmiechnął się szerzej, podszedł do niej i powitał, skinąwszy głową.
- A.? Wygląda pani znakomicie, słyszałem o pani wiele dobrego. No, może oprócz tego uzależnienia od zakupów. – Jack puścił do postaci oko.
- Pani prowadzi.
Tymczasem, gdzieś w długim hallu świątyni, dwie kobiety pojawiły się w półmroku jak jego bardziej wykształcone elementy. Vivienne, słaniająca się na nogach po podaniu przez Shatyę pewnego narkotyku w strzykawce, kiedy obie kobiety zmierzały do tegoż jakże nie zacnego przybytku. Teraz panna Craven prowadzona była do wielkiej Sali, na której kończył się długi korytarz. Ilość drzwi pewnie by przerażała, ale Vivienne teraz było zasadniczo wszystko jedno, nawet kiedy spojrzała na wielkie, dwuskrzydłowe drewniane drzwi z solidnymi zawiasami. Wrota te prowadziły do wielkiej, jak na standardy świątyni sekty, Sali. Wcześniej najprawdopodobniej służyła jako miejsce spotkań, teraz stare meble kurzyły się, a kamienna podłoga była pokryta warstewką kurzu oraz brudu i starych gazet sprzed paru lat. Naprzeciwko drzwi, na największym fotelu przypominającym tron, siedziała Tajemnicza Postać. Tym razem jednak została ona zdemaskowana zaraz po pojawieniu się, gdyż na tronie siedział sam Malcolm Cory. Obok niego, siedząc po turecku, opatrzony Troy starał się bezskutecznie uporać z łańcuchem, którego drugiego koniec przywiązany był do podłokietnika fotela pana Cory’ego.
- Kochana, mówiłaś, że mamy iść na kawę i ciasteczka, a nie mieć audiencję u cesarza Chinlandii... – stwierdziła Viv, tonem niezwykle bełkotliwym, acz zrozumiałym dla większości zgromadzonych. Wtem, zza tronu Cesarza Chinlandzkiego Mianowanego wyłoniła się sylwetka małego człowieczka. Było to najprawdopodobniej dziecko, mające około sześciu lat i trzymające w dłoniach coś, co wyglądało na broń. Niestety, całkowity brak oświetlenia tej postaci oraz naćpanie sprawiały, iż Vivienne nie mogła stwierdzić, czy to na pewno jej mały chłopiec. I czy ta postać w ogóle istnieje.
- David?
- Witaj Vivienne. Nie miej mi tego za złe, gdyby akcja z Almą i pozyskaniem testamentu na Wyspie się powiodła oddałbym ci Davida od razu. I właśnie dlatego przechowałem go tutaj, byś mogła go spokojnie odebrać. Ale Alma nie żyje, a ty zaszłaś w swoim śledztwie zdecydowanie za daleko. Nie wspominając, że różowe króliczki znowu wzięły górę. – Malcolm westchnął. Czuł się świetnie w roli jakiegoś tam cesarza, mając przy sobie swoistego niewolnika oraz Dziecko. Dziecko było bardzo ważne, by jego misja się powiodła, a tym razem ostatni punkt programu musiał zostać odhaczony z listy.
- Powiedziałem Davidowi co z ciebie za kobieta. On jest nadspodziewanie wyrośnięty jak na swój wiek i zrozumiał wiele rzeczy. – w tym momencie postać, która widoczna była dla Vivienne uniosła broń i wycelowała ją w kierunku kobiety. Shatya w tym czasie stanęła za fotelem Malcolma i położyła dłoń na jego ramieniu.
Chwilę później nastąpił strzał, a Viv – chcąc, albo raczej nie chcąc...
Opadła na podłogę.
W tym samym czasie, do wielkiej Sali wpadli równocześnie całkiem żywy jeszcze November 11 oraz jego partnerka w zbrodni, Tajemnicza Postać numer dwa o jakże wdzięcznym przezwisku Mrs A. Kiedy mężczyzna po chwili rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu kiwnął głową, wtedy oboje wyjęli broń i przygotowali się do walki.
- Dzień dobry państwu. My w sprawie imprezy. Coś mi mówi, że nasze zaproszenia... raczej nie doszły.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mikkao dnia Sob 15:37, 28 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Sob 16:15, 28 Cze 2008    Temat postu:
 
Świetny odcinek

Oczywiście uwielbiam twoje dialogi Mikao, ale trochę więcej akcji nie zaszkodziło, a wręcz pomogło Smile Malcolm, Troy, Viv, David, Keiko, trupy, Sha-coś-tam i drugie Sha-coś-tam w jednym odcinku !!! A i jeszcze szpital, pociąg i świątynia. Super. Najlepszy odcinek od kilku tygodni Smile

Davidowi zrobili pranie mózgu Shocked Mam nadzieję, że Viv nie umarła.

Mówiłam już że kocham ten ten serial? A właściwie dla mnie to rozdziały dobrej książki. Jak skończysz rpl, to powinieneś wydać wszystko jako książkę. Ja bym tylko uporządkowała rozdziały chronologicznie i do wydawnictwa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

!Raziel
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:22, 30 Cze 2008    Temat postu:
 
Trochę to pomotane. W końcu Yakuza współpracowała z Malcolm'em, więc po kiego Shatya (która jak się okazuje, również współpracuje z Malcolme'm) ich załatwiła? Rolling Eyes

W każdym razie oby Viv nic nie było. Ten bydlak Malcolm rzeczywiście musiał zrobić David'owi pranie mózgu, bo inaczej to niemożliwe, żeby strzelił do Viv. o.O A może Shatya posiada zdolność hipnozy ? Mr. Green
Swoją drogą Malcolm zrobl nawrót na ciemną stronę mocy. A Agata tak się ze mną wykłócała, że on może być dobry. Mr. Green Pomoc Troy'owi o niczym nie śwaidczy. A tak BTW2: żal mi Troy'a. xD Tak uwiązany na łańcuchu, jak pies.

Mam nadzieję, że November z ekipą da niezły wycisk Malcolm'owi i Shatyi. Twisted Evil A tak BTW3: ta Mrs. A., to czasem nie jest April ? Mr. Green Pasowałoby i by było super z takim obrotem spraw. Mr. Green Zawsze przyda się trochę wiatru. XD

A "cesarz Chinlandii" Viv mnie rozwalił. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:09, 30 Cze 2008    Temat postu:
 
Mi też bardzo podobał się ten odcinek. Viv ma równie fajne teksty co Norma i Nadia xD No i mam nadzieje, że nic jej się nie stało. W ogóle to dziwne, żeby takie małe dziecko posługiwało się bronią i to strzelało do matki... Co oni zrobili temu David'owi ? Nawet, gdyby miał pranie mózgu, to przecież ma 6 lat i nie wierze, żeby jakiekolwiek dziecko w tym wieku zdecydowałoby się strzelic...

No to pozostaje czekac na next episode Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agata
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 614
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 19:33, 30 Cze 2008    Temat postu:
 
Kenny napisał:
Co oni zrobili temu David'owi ? Nawet, gdyby miał pranie mózgu, to przecież ma 6 lat i nie wierze, żeby jakiekolwiek dziecko w tym wieku zdecydowałoby się strzelic...


Po praniu mózgu, to David by mógł nawet porwać samolot, usiąść za sterami i uderzyć w rezydencję Carvenów. Shocked

I nadal uważam, że Malcolm ma w sobie chociaż jakiś dobry pierwiastek Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agata dnia Pon 19:34, 30 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Kenny
.
.



Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:34, 30 Cze 2008    Temat postu:
 
6-letnie dziecko ? xD Nie wiem w którym wcieleniu Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.serialeimy.fora.pl Strona Główna -> RPL
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 3 z 11

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin